Teologia

Niedługo przed swą śmiercią św. Teresa z Lisieux leżała w klasztornym lazarecie nie mogąc spać.

Jej siostra Celina spojrzała na nią i zapytała, co robi.

„ Modlę się.”- odpowiedziała Teresa.

„ A  co mówisz Bogu?” – zapytała Celina

„ Nic nie mówię. Kocham Go.”

Pewną teoretyczną możliwość akceptacji formalnej medytacji, jaką jest mindfulness do teologii katolickiej ukazuje w swym pośmiertnie wydanym artykule karmelita amerykański Ernest E. Larkin pt. Christian Mindfulness. Zdaniem tego cenionego znawcy tradycji medytacyjnej, profesora Catholic University of America oraz wieloletniego dyrektora The World Community for Christian Meditation (zatwierdzonej kanonicznie w 2007 roku jako ekumeniczna wspólnota kontemplacyjna) w praktykach chrześcijańskich generalnie podkreśla się głównie rolę świadomości obecności Boga oraz relacji z Bogiem, ale takie określenia cechują się nic nie mówiącą abstrakcyjnością. Jak twierdzi autor, jest bardzo łatwo wspominać i wyobrażać sobie obecność Boga, ale jest to zwykłe (czcze) potakiwanie głową na teologiczne prawdy przy minimalnym osobistym rezonansie (The older practices highlight awareness of God’s presence and will be a direct line of communication between the person and God. Here lies a possible limitation, which might be called abstractness. It is too easy for the remembrance of God’s presence, especially on the run, to be a mere nod of the mind to a theological truth with minimal resonance in one’s being. Mindfulness offers the missing piece, namely, a real presence to what one is doing at a given moment ).

Co na to mistycy?

Mistycy (uczestnicy badań) – oraz naukowcy podejmujący badania nad uważnością – zdają się twierdzić, że medytacja jest zasadniczo prosta i właściwie łatwa do praktykowania. Techniki medytacji opisywane są bowiem zwykle bardzo prostymi słowami, czasem wręcz banalnymi pod wieloma względami, bez terminologii naukowej, teologicznej, filozoficznej czy psychologicznej. Mistycy posługują się podczas opisywania stanów towarzyszących medytacji „wyświechtanymi medialnie” pojęciami takimi jak np. wieloznacznie rozumiana miłość. Ale teksty mistyków takich jak Św. Teresa Mała czy Św. Faustyna Kowalska korelują z wynikami badań potwierdzającymi efektywność medytacji i trafiają prosto w serce – „To jest to!” (w sanskrycie odnoszące się do identyczności Atmana i Brahmana – tat twam asi!, czyli „Ty jesteś tym”).

Jak wykazała analiza cytowanej literatury zasadniczo praktykowanie uważności  jest faktycznie łatwe. Trzeba tylko poświęcić codziennie trochę czasu tj. od jednej minuty (w przypadku choroby Alzheimera lub ADHD) poprzez pięć do dziesięciu minut w przypadku ludzi, którzy znajdują się w zakresie normy psychologicznej, po dwie do trzech godzin w przypadku katolickich zakonów kontemplacyjnych) na formalną medytację (być myślami i emocjami tu-i-teraz z ang. moment-by-moment) a potem starać się od czasu do czasu praktykować ją podczas codziennych czynności. Jednak, co to naprawdę znaczy uważność – dokładnie nie wiemy. Co znaczy – w języku mistyków – „nic nie mówić a tylko kochać”? – też nie wiemy. Tak jak pojęcie miłość można rozumieć na różne sposoby, tak i uważność różnie bywa konceptualizowana, stosowana i indywidulanie praktykowana.

Uważność jest jednak też skomplikowana, bo – zgodnie z tezą Św. Teresy oraz wynikami opracowań teoretycznych i cytowanych badań – fundamentalnie opiera się na czymś z nią niespójnym tj. na czymś, co mistycy nazywają pustką lub milczeniem („nic nie mówię, tylko kocham”, bierność, noc duchowa, poczucie oddalenia od Boga, noc, nicość, nada Św. Jana od Krzyża, duchowa ciemność, obłok niewiedzy, buddyjska nirwana, itd.). Tak rozumiana uważność zdaje się występować w chrześcijańskim eremityzmie i cenobityzmie od samego początku, bo one zakładały odrzucenie siebie (Mt, 19, 30: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!”) oraz ogołocenie motywowaną kenozą Mistrza z Nazaretu, Syna Bożego (Flp, 2, 6 – 11: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi …”; Gal, 2,20: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie”) jako podstawy życia prawdziwie chrześcijańskiego.

Jak się jednak wydaje, owo milczenie i ogołocenie – zakładane w chrześcijańskim eremityzmie i cenobityzmie oraz w zakorzenionej w buddyzmie uważność – zdają się wynikać z czegoś bardziej fundamentalnego tj. z postawy pełnej otwartości i oczekiwania na to wszystko, co się wydarzy, czyli tzw. bierności przeciwstawianej aktywności (kontemplacja ver. medytacja w chrześcijaństwie, open monitoring ver. focused attention w buddyzmie). Systematycznie praktykowana nieosądzająca obserwacja wszystkich bodźców (domyślnie również poglądów, teorii, doktryn, religii, ludzi, itd.) prowadzi ze swej istoty do postawy pełnej otwartości na wszystko, co się przydarza i co się może przydarzyć (w tym oczywiście na Boga i Jego natchnienia) oraz otwartości na wszystkich ludzi takimi, jakimi są (akceptacja i wybaczenie to przecież kluczowy element przesłania ewangelicznego Jezusa Chrystusa występujący w wielu miejscach Biblii np. przypowieści o miłosiernym Ojcu czy miłosiernym Samarytaninie).

Z otwartością może się czasem wiązać dystans, obojętność i indyferentyzm (odrzucenie siebie tj. self, ogołocenie, kenozaapatheia), ale – jak się wydaje – otwartość zakładana w mindfulness jest pełna szacunku, tolerancji, dialogu, ekumenizmu i … miłosiernej miłości (mindfulness heartfulness = współczucie, wrażliwość, empatia, miłość, itd.), czyli czegoś, co jest szczególnie wartościowe w każdym czasie, w każdej cywilizacji i kulturze. Nie można oczekiwać, że praktykowanie mindfulness rozwiąże wszystkie współczesne problemy, ale jest pewną możliwością i obietnicą lepszej przyszłości.

Podsumowując można powiedzieć, że uważność nie tylko powinna, ale musi być brana pod uwagę – również w chrześcijaństwie – jako dobrze opracowane naukowo zjawisko niezależnie od tego, czy potraktuje się ją jako jedną z technik medytacyjnych (postawa podmiotu i przedmiot medytacji zakładający określoną doktrynę religijną), czy jako podstawowy mechanizm medytacji lub jako specyficzny stan świadomości (medytacja formalna). Negatywna ocena tego dobrze udokumentowanego zjawiska jest obecnie praktycznie niemożliwa bez wcześniejszego przeprowadzenia wielu wartościowych metodologicznie badań. Szczególne wezwanie dotyczy – jak się wydaje – chrześcijaństwa, które generalnie krytycznie odnosi się do odmiennych od chrześcijańskich technik medytacji a przynajmniej zaleca szczególną ostrożność przy praktykowaniu takich technik.