Czy praktykować samemu?

Zasadniczą zaletą mindfulness jest to, że może być, jest i nawet powinna być stosowana samodzielnie (poważne zmniejszenie kosztów leczenie różnych zaburzeń, uwolnienie miejsc w placówkach leczniczych, łatwy i wszechstronny dostęp do narzędzi wspomagających np. CD, DVD, strona internetowa oraz konsultantów obecnych online, itd.). Wyniki badań wskazują i potwierdzają, że o skuteczności metody decydują zasadniczo tylko dwa elementy tj. systematyczność jej stosowania (codziennie od 5 minut na początku do 20 albo w przypadku mnichów 2 godzin dziennie; w przypadku Alzhaimera i ADHD wystarczy parędziesiąt sekund parę razy dziennie) oraz tzw. motywacja (duża rola przekonań doktrynalnych i religijnych – por. Francis-Vincent, Hermans, Sterkens, 2010). Nie ważne więc, czy stosuje się wszystkie elementy danej techniki, czy dużo elementów różnych technik się wykorzystuje, jak się je stosuje, w jakich okolicznościach, jak dokładnie, jak intensywnie (por. Falkentrom, 2010), ale ważne, aby codziennie znaleźć trochę czasu na medytację formalną (wyłączyć dzwonki, telefony, zamknąć drzwi, aby nikt i nic nie przerwało procesu medytacji) oraz od czasu do czasu praktykować medytację nieformalną (podczas spaceru z psem, podczas kolacji z przyjaciółmi, podczas joggingu, w czasie porannego mycia zębów albo golenia, podczas gotowania, sprzątania, a nawet podczas jazdy samochodem! – ale z ostrożnością zwłaszcza na początku, itd.).

Obecność doświadczonego psychologa klinicznego albo psychoterapeuty jest – jak się wydaje na podstawie dotychczasowych badań – potrzebna podczas rekrutacji kandydatów na terapie czy sesje mindfulness (pierwsza przesiewowa rozmowa wstępna) oraz początkowych etapach szkoleń czy sesji mindfulness (przynajmniej towarzysząca obecność podczas sesji prowadzonych przez instruktorów albo wspierająca obecność w pomieszczeniu obok). Stała obecność superwizora (psycholog kliniczny, psychoterapeuta) jest konieczna w przypadku występowania w grupie osób ze zdiagnozowanymi chorobami i niektórymi zaburzeniami osobowości (zwłaszcza bordeline, histeryczne, narcystyczne). Wynika to głównie z tego, że szczególnie drugi etap medytacji tj. open monitoring jest przełomowy dla procesów zarówno zdrowiennych (podmiot osiąga lepszy wgląd w siebie oraz innych), jak i chorobowych tj. ucieczkowych (doświadczenie intensywnych tj. pozytywnych albo negatywnych emocji może wystraszyć większość z nas). Czy proces rozwinie się w stronę zdrowia, dobrostanu, dojrzałości, twórczości, czy też w stronę infantylizmu, niestabilności emocjonalnej, choroby, zależy od praktykującego medytację. W praktyce rzadko się zdarza, aby ktoś poniósł szkody na skutek praktykowania mindfulness (nie ma na razie takich doniesień naukowych), chociaż są doniesienia o negatywnych skutkach praktykowania różnych technik medytacji o wschodniej proweniencji dla ludzi z Zachodu (por. Krąpiec, 2006), jednak jak stwierdzają profesjonaliści od zdrowia psychicznego oraz znawcy mindfulness – w niektórych przypadkach zalecana jest daleko idąca ostrożność (zdiagnozowana nerwica lękowa, zaburzenie dwubiegunowe, depresja, schizofrenia, PTSD, czy takie zaburzenia osobowości jak bordeline, histeryczne, narcystyczne, itd.).

Należy podkreślić, że wyniki zwłaszcza dawniejszych badań, nie były tak pozytywnie jednoznaczne dla medtacji. Ujawniały one, że medytacja – głównie dotyczyło to Medytacji Transcendentalnej TM – może prowadzić do negatywnych skutków (Epstein, Lieff, 1981). Wiadomą rzeczą jest, że zwłaszcza na początku medytacji mogą pojawiać się często takie uczucia jak: pobudzenie, niepokój, napięcie, lęk i niepokój. Niektóre badania pokazują, że nawet podczas medytacji relaksacyjnej następuje wyraźny wzrost poziomu niepokoju z 17% do 31% a nawet – w przypadku medytacji mindfulness – nawet do 53% (Astin, Shapiro, Eisenberg, Forys, 2003).

W trakcie procesów medytacji mogą pojawiać się takie doświadczenia jak np. nieznane wcześniej uczucia, niepożądane myśli, utrata kontroli, skurcze mięśnia i spazmy, zawroty głowy, uczucia ciężkości i napady miokloniczne, jak w padaczce. Innym – tym razem – egosyntonicznym skutkiem ubocznym medytacji może być z jednej strony depolaryzacja i derealizacja a z drugiej strony stany euforyczne w rodzaju fantazji wielkościowych – grandiose fantasies czy mesjanistycznych. Uczucia pojawiające się w trakcie medytacji mogą nabierać takiej intensywności, że potrzebna jest nieraz konsultacja psychiatryczna (ataki lęku panicznego, myśli samobójcze na skutek rozdrażnienia depresyjnego, epizody psychotyczne, stany paranoidalne, itd.). Jednak w opinii 116 psychologów stosujących medytację w praktyce psychoterapeutycznej, w wyniku występowania skutków ubocznych tylko 3,8 % pacjentów przerywa praktykę (Astin, Shapiro, Eisenberg, Forys, 2003).

Jak się wydaje, na pewno potrzebna jest obecność i towarzyszenie osoby znającej i praktykującej mindfulness podczas przeprowadzania terapii i szkoleń. Błędne rozumienie techniki (nieznajomość uwarunkowań kulturowych i historycznych różnych technik medytacji, brak zdolności do rozróżniania istotnych elementów od nieistotnych, narzucanie własnych preferencji religijnych albo antyreligijnych, brak doświadczenia w praktyce medytacji) może prowadzić do procesów degradacji osobowościowej podmiotu albo zafiksowania na prymitywnych etapach rozwojowych (regresja do pierwotnego narcyzmu, niezdolność do poradzenia sobie ze stłumionym materiałem).

Medytacja – według Freuda – może być rozumiana jako rodzaj funkcjonalnej schizofrenii, która polega na narcystycznym pragnieniu doświadczania wewnętrznej jedności z kompletnym wycofaniem się z zainteresowania zewnętrznym światem. Wszelkie religijne (duchowe, mistyczne, medytacyjne) potrzeby i aktywności –  postulował Freud – to potrzeba powrotu do stanu nieoddzielenia od matki (bezgraniczny narcyzm), które zapewniało rodzaj przejściowego obiektu wyrosłego na więzi dziecka z matką a mającego za cel chronić od lęk przed oddzieleniem. Niezdolność oddzielenie się od matki oznacza – dla Freuda (1930) – zatrzymanie się w rozwoju ego, który mógłby spowodować psychologiczne komplikacje, takie jak niedostosowanie czy zależność.

Trzeba jednak powiedzieć, ze zarówno w buddyjskich, jak i chrześcijańskich tradycjach, błogie stany traktowane są jako potencjalne przeszkody, które powinny zostać wyciszone podczas tych samych procesów koncentracji, które je wywołują. Aktualne rozumienie fenomenologii potencjalnych skutków euforycznych medytacji koncentracyjnej każe sądzić, że opisane wyżej doświadczenia jedności i ponownego odzyskiwania utraconej jedności są interpretowane jako niedojrzały mechanizm ochronny, który używają osoby jako metody radzenia sobie (schronienia się) z bólem bycia na sposób autonomiczny. Interpretowanie przez początkujących uczniów medytacji takiego doświadczenia jako przebudzenie albo nawiązania bliskiej relacji z Bogiem – w opinii specjalistów w dziedzinie medytacji – to poważny błąd albo złudzenie, które w konsekwencji prowadzi (albo wynika z) do paranoidalnych skłonności i do rozwoju neurotycznych tęsknot (Neale, 2006, s. 145).