Receptywna bierność kontemplacji

Receptywna bierność kontemplacji versus aktywna intelektualizacja medytacji

Wydaje się, że można zgodzić się z Ernestem E. Larkinem (art. Christian Mindfulness), gdy twierdzi, że podstawowym zagrożeniem medytacji chrześcijańskiej jest właśnie intelektualizacja i abstrakcyjne traktowanie Bożej obecności. Podczas tak rozumianej medytacji człowiek raczej myśli o Bogu lub o poprawnej koncepcji modlitwy niż faktycznie się modli. W mindfulness z kolei intelektualizacja, rozumowe skojarzenia, uczucia i sentymenty traktowane są jako przeszkoda, nawet jeśli toczą się wokół nabożnych spraw. Medytacja w konceptualizacji mindfulness nie zwiększa spekulatywnej znajomości Boga, ale oczyszcza podmiot z różnych (podświadomych) założeń i uprzedzeń oraz otwiera go na głębszym poziomie do egzystencjalnego odbioru prawdziwego Boga. Podczas stosowania praktyki uważności wraz z procesem poznania siebie następuje równocześnie nowa i pogłębiona egzystencjalnie percepcja Boga.

Larkin w swoim artykule twierdzi, że na prawdziwą medytację składa się nie tylko świadomość obecności Boga i wspominanie Jego zbawczych dzieł, ale głównie „pełna obecność” całego siebie being all there w danym momencie moment-by-moment.

Prawdziwa medytacja wymaga optymalnej świadomości siebie, w tym również swojej aktywności psychomotorycznej, oraz otwartości na żywego Boga. Bardzo często – twierdzi propagator Medytacji Chrześcijańskiej – jesteśmy podczas medytacji tylko „w połowie” tzn. obecni jedynie ciałem a myślami daleko (Presence to the moment is concentrated or focused attention; it means being „all there”. Often we are only half there, present in body but miles away in thought). Można więc powiedzieć, że owa „pełna obecność”, która stanowi kluczowy element mindfulness, powinna występować w każdej poprawnie uprawianej medytacji chrześcijańskiej.

Zapewne można się z tym zgodzić, że istotą prawdziwej medytacji – z tym zapewne zgodzą się zdecydowanie mistrzowie medytacji Wschodu, ale również zapewne mistycy Zachodu – jest „pełna obecność” rozumiana jako receptywna bierność (przeciwieństwo spekulatywnej aktywności). W tym kierunku idzie ustalona cywilizacji chrześcijańskiej terminologia modlitwy myślnej rozróżniająca aktywną medytację od biernej kontemplacji. Medytacja od czasów św. Teresy z Avila i św. Jana od Krzyża jest traktowana jako aktywne „sięganie” ku Bogu za pomocą własnych sił umysłu i woli, podczas gdy kontemplacja jest wyjściem Boga ku człowiekowi poprzez Jego dar miłości i obecności. Medytacja w tym rozumieniu jest dyskursywna (np. Lectio divina, czyli święte czytanie Pisma składa się z czterech faz: zaczyna lekturą Pisma Świętego, po nim następuje refleksja, a następnie pełna uczucia modlitwa do Boga, w końcu cały cykl zostaje uwieńczony kontemplacją, czy też cichym odpocznieniem w Bogu), natomiast kontemplacja, szczególnie rozpowszechniona na Dalekim Wschodzie, jest bierna i niedyskursywna (gdyby chcieć umieścić ją w schemacie czterech faz lectio divina, to znalazłaby się ona gdzieś między finałem trzeciej, a początkiem czwartej fazy). W nomenklaturze zachodniego chrześcijaństwa określa się ją obrazowo w nawiązaniu do Pisma Św. jako „otwieranie drzwi Jezusowi, który stoi na zewnątrz bramy i czeka na wpuszczenie Go do wewnętrznej izdebki serca” (Ap 3,20).

Zdaniem wielu mistyków właśnie – społecznie oczekiwany i materialnie nagradzany w systemie wolnorynkowych demon naszych czasów – aktywność (nadmierna aktywność tj. nieustanna zajętość –  z ang. busyness) jest główną przeszkodą w rozwoju duchowym człowieka Wprawdzie aktywność jawi się współcześnie jako altruistyczna cnota, ale jest – z punktu widzenia rozwoju duchowego – egoistyczną i kompulsyjną namiastką (osoby nadaktywne próbują udowodnić swoją wartość jedynie poprzez ilość podejmowanych zadań i karmią własną satysfakcję w wyimaginowanym poklasku innych).

A właśnie owa niedoceniana społecznie bierność (w chrześcijaństwie „otwieranie drzwi Jezusowi”, w buddyzmie … bezimiennemu Bogu, u innych osób … Absolutowi itd.) jest podstawą mindfulness. Bierność rozumiana jako wyzbycie się pozorów oraz skupienie się na najważniejszym. Bierność rozumiana jako zakaz udawania np. motywowane niskimi popędami produkowanie różnych wyobrażeń o sobie, Bogu, świecie, ludziach, zbawieniu, doznaniach, uczuciach, decyzjach, teoriach, itd. Bierność rozumiana jako absolutna czujność na to, co się może wydarzyć, na to, co się wydarza tu-i-teraz (na to, co pojawia się i zaraz przemija). Bierność nic nie zakładająca. Nic nie obiecująca. Nic nie narzucająca. Bierność pełna aktywnego oczekiwania. Bierność, czyli Nic. Nic, czyli Nada, Nada, Nada … Św. Jana od Krzyża. Nic, czyli … „tylko Miłosierdzie Boże” Św. Faustyny Kowalskiej. Nic, czyli … sola fide, sola gratia – Marcina Lutra. Nic, czyli „tylko kocham” Św. Teresy Małej. Nic, czyli micwot „święte posłuszeństwo” w judaizmie. Nic, czyli absolutne posłuszeństwo Bogu Najwyższemu Allachowi w islamie. Nic, czyli niszczenie każdego wyobrażenia Boga w buddyzmie. Nic, czyli przechytrzenie zabójczej i przebiegłej bogini Kali w hinduizmie. Nic, czyli szaleństwo w szamanizmie. Nic, czyli absolutna autentyczność i przezroczystość w działalności twórczej. Nic, czyli ateizm w imię obrony autentyzmu człowieczeństwa w egzystencjalizmie. Nic, czyli … wiele innych szczerych i autentycznych postaw ludzi borykających się ze śmiertelnym człowieczeństwem ….

Ale … w praktykowaniu uważności rozumianej jako bierność oraz ocenie jej efektywności potrzebna jest duża ostrożność, bo niekoniecznie owo Nic znaczy uważnościową – pełną otwartości i oczekiwania – bierność. Owo Nic może być faktycznie niczym, czyli lenistwem, sennością, wycofaniem, dystansem, obojętnością, czyli … całkowicie bierną biernością (występującą w depresji czy demencji). Tak samo jak odczuwanie powierzchownego podniecenia może być mylone z miłością, tak owo całkowicie bierne Nic może być interpretowane jako osiągniecie wyższego stadium medytacji – a to nieprawda. Jeśli ktoś zaczyna myśleć albo odczuwać, że … jest super, że .. medytuje, że … jest na wysokim poziomie, że … kocha, to już nie jest mindfulness, bo w uważności nie można oceniać, porównywać, kategoryzować, itd. Powinno się tylko być … całym sobą być np. myjąc naczynia, a nie myśleć, jak to ma … być (wyobrażać sobie, jak to zrobić albo o innych ciekawszych czynnościach).

Wielu mistyków chrześcijańskich twierdzi, że przejście z aktywnego stanu medytacji do biernej kontemplacji może być trudne, jeżeli nawet nie traumatyczne (przy bardziej gwałtownych procesach okrywania siebie potrzebna może okazać się fachowa terapia, czy też konsultacja specjalisty z zakresu medytacji). Na początku kontemplacja wydawać się może krokiem wstecz, nawet zupełną stratą, wysuszeniem myśli, wyobrażeń i odczuć emocjonalnych. Stare sposoby aktywnej modlitwy już nie wystarczają, są już wręcz niemożliwe, a nowe drogi kontemplacji jeszcze nieprzetarte. Jest to doświadczenie biernej nocy zmysłów. A jednak – według mistyków – jest to objaw wielkiej łaski, aczkolwiek łatwy do interpretacyjnych przekłamań i nieporozumień.