Typologia mistycyzmu (William Stace)
1. Mistycyzm introwertywny (bezczasowość, nieokreśloność przestrzenna, pustka, doskonała jedność świadomości nie zawiera żadnej treści, występuje rozmycie poczucia siebie).
2. Mistycyzm ekstrawertywny (wewnętrzna subiektywność wszystkich przedmiotów, w pewnym sensie są „żywe”, jedność postrzeganej różnorodności, wszystko jest widziane jako odrębne, lecz jednocześnie jako część większej całości).
Cechy religijnego doświadczenia mistycznego (William James, ([1902]2001: Doświadczenie religijne):
– niewyrażalność,
– zdolność poznawcza (jakość noetyczna),
– nietrwałość,
– bierność,
– rozkosz.
– nieświadome źródło.
Cechy mistycyzmu (William Stace)
1. Noetyczność,
2. Niewyrażalność,
3. Świętość,
4. Pozytywny afekt,
5. Paradoksalność.
Teorie mistycyzmu
Klasyczna teoria doświadczenia religijnego Williama Jamesa (1902)
1. Drabina mistyczna
2. Doświadczenia ludzi zdrowomyślnych (ducholecznictwo) i tych z duszą chorą
3. Drabina mistyczna jako nagłe rozwiązanie kryzysu egzystencjalnego (wartości) w sposób nieświadomy – nawrócenie spontaniczne
4. Nawrócenie aktywne (np. Suso) a nawrócenie bierne
5. Rola ośrodka nawykowego energii osobistej i dynamika w jego obrębie
6. Rola wyczerpania walką wewnętrzną
7. Nieświadomość jako miejsce rezydowania transcendencji
Charakterystyka odmiennych stanów świadomości ( klasyfikacja według Ludwiga: za Sikora, 1999: 280-281):
– zmiany myślenia, logiki, zakłócenia koncentracji, pamięci, uwagi; treści o charakterze archaicznym (proces pierwotny)
– czas ulega przyspieszeniu, spowolnieniu lub zatrzymaniu (bezczasowość)
– utrata samokontroli – odczuwana pozytywnie lub negatywnie
– silne emocje – od ekstazy do depresji.
– zaburzenia percepcji ciała: zanik jego granic, odkształcenie, zmiana ciężaru (lewitacja, bezcielesność), uczucie oceaniczne; zanik granic podmiotowych: depersonalizacja, odrealnienie, zlanie się w jedno ze światem, ludźmi lub innymi obiektami
– zaburzenia percepcji senzytywnych, głównie doznań wzrokowych: halucynacje, pseudohalucynacje, iluzje, synestezje, itd.
– przesunięcia poczucia sensu: zwykłe obiekty stają się cudowne, wgląd („eureka”), oświecenie, itd.
– niewyrażalność, niekiedy powiązana z amnezją
– uczucie zjednoczenia, odrodzenia, odnowienia,
– podatność na sugestię, zanik poczucia punktów odniesienia, kryteriów, itd., dotyczących rzeczywistości codziennej; dezorientacja, niepewność, poczucie pustki i podatność na wszelkie „wskaźniki stukturujące”.
Uczucie oceaniczne – poczucie jedności ze światem – świadomość kosmiczna (Richard Bucke, za James, 2001, s. 307).
Świadomość kosmiczna [… ] w swych przypadkach najwybitniejszych nie jest prostym rozwinięciem i rozszerzeniem zwykłej samowiedzy, z którą jesteśmy tak oswojeni; lecz jest to dodanie pewnej funkcji, tak różnej od wszystkiego, co posiada człowiek przeciętny, jak jego samowiedza różni się od wszystkich funkcji posiadanych przez jakiekolwiek bądź zwierzę wyższe. […] Pierwszym znamieniem świadomości kosmicznej jest poczucie kosmosu, czyli życia, i porządku wszechświatowego. Współrzędnie z poczuciem kosmosu przychodzi rozjaśnienie umysłowe, które dopiero umieszcza jednostkę na nowym poziomie istnienia – czyni z niej jakby członka nowego gatunku. Do tego przyłącza się stan podniecenia moralnego, nieopisane uczucia podniesienia dumy i radości; dalej zaostrzenie poczucia moralnego, będące czymś nie mniej wyraźnym, a większy wpływ mającym niż spotęgowanie siły intelektualnej. Z tym wszystkim przychodzi to, co mogłoby być nazwane poczuciem nieśmiertelności – świadomość życia wiecznego. Nie jest to przekonanie, że człowiek będzie miał nieśmiertelność, lecz świadomość, że ma ją już teraz.
Teologia katafatyczna (Dionizy Areopagita)
Przyczyna wszystkich rzeczy nie jest ani duszą, ani intelektem; nie przenika jej ani wyobraźnia, ani mniemanie, ani rozum, ani inteligencja, także nie jest ona ani rozumem, ani inteligencją, nie jest wypowiedziana ani pomyślana. Nie jest ani liczbą, ani porządkiem, ani wielkością, ani małością, ani równością, ani nierównością, ani podobieństwem, ani niepodobieństwem. Ani nie stoi ona, ani nie rusza się, ani nie pozostaje w spokoju. Nie jest ani esencją, ani wiecznością, ani czasem. Nawet intelektualnie nie daje się dosięgnąć. Nie jest ani nauką, ani prawdą. Nie jest nawet królewskością albo mądrością; nie jest jedynym, nie jest jednością, nie jest boskością ani dobrocią; ani nawet duchem – tak jak go znamy… (za: James, 2001, s. 321)
Doświadczenie religijne nagłe jako rozwiązanie kryzysu egzystencjalnego w sposób nieświadomy – nawrócenie aktywne (przypadek Henryka Suso: James, 2001: 239-240) a nawrócenie bierne.
…powynajdywał różne sposoby ujarzmienia swego ciała. Przez długi czas nosił włosiennicę, i łańcuch żelazny, aż wreszcie krew zaczęła płynąć i musiał tego zaniechać. Po kryjomu kazał sobie sporządzić ubranie spodnie ponaszywane od wewnątrz kawałkami skóry; w skórę tę wbito 150 ostrych gwoździków mosiężnych, których końce zawsze ku skórze były zwrócone. Odzienie to kazał zrobić ciasne i tak je sporządzić, aby całego go obejmowało i z przodu było zamknięte; przylegało ono ściśle, a ostrza gwoździ wchodziły w ciało; sięgało mu to aż do pępka. Zwykle sypiał w tym w nocy. Gdy latem, podczas wielkich upałów, zmordowany i wyczerpany był podróżami lub w czasach, gdy pełnił urząd lektora, nieraz leżąc tak związany krzyczał głośno z bólu i od tych mąk, które robactwo mu zadawało, bólowi swemu dawał wówczas swobodę i w męce śmiertelnej wił się niby owad przebity. Robactwo tak go męczyło, że często wydawało mu się, jak gdyby leżał na mrowisku. […] …wymyślił jeszcze coś innego: dwie pętlice skórzane, w które wkładał ręce; pętlice te przymocowywał z obu stron szyi i tak mocno dociągał sprzączki, że gdyby jego cela zapaliła się, nie mógłby się wyratować. Uprawiał to póty, póki jego ramiona i ręce od ciągłego wyciągania nie stały się zupełnie bezsilne; a wówczas wymyślił jeszcze coś nowego: dwie rękawice skórzane, w które kazał kowalowi ponabijać ostrych gwoździ żelaznych. Rękawice te kładł na noc, aby gwoździe wchodziły mu w ciało, w razie gdyby przez sen próbował zrzucić włosiennicę lub opędzić się przed przebrzydłym robactwem. I przez to przeszedł. Gdy przez sen próbował sobie ulżyć rękami, wbijał sobie ostre gwoździe w piersi i póty rozdzierał ciało, póki gnić nie poczęło. Gdy po wielu tygodniach rany zagajały się, zadawał sobie nowe.
Te ćwiczenia bolesne uprawiał on mniej więcej przez lat szesnaście. Po upływie tego czasu, gdy krew jego ostygła i ogień natury jego wygasł, w poniedziałek Zielonych Świątek ukazał mu się posłaniec niebiański i oznajmił, że Bóg już więcej od niego nie wymaga.