Przyczyny fascynacji

Koncepcja mindfulness (pol. Uważność) wywodzi się oryginalnie z tradycji buddyjskiej (psychologia buddyjska). Wydaje się, że uważność została dostrzeżona i doceniona dzięki ogólnoświatowej popularności buddyzmu i jogi. Zmaterializowani ludzie Zachodu byli zafascynowani nadziemskimi umiejętnościami mnichów buddyjskich (zwłaszcza tych z Tybetu), którzy nic specjalnego nie trenowali a jedynie medytowali tzn. po prostu modlili się na swój sposób. Ludzi z Zachodu fascynowała ponadto naturalność zachowania się tych mnichów, ich niesamowita otwartość, pełne dobroci spojrzenie oraz zaraźliwe promieniowanie szczęściem.

Fascynacja to doprowadziła do rozwoju różnych ośrodków medytacji na Zachodzie. Pociągnęło to za sobą emigrację wielu mnichów (najczęściej rzekomych), którzy stawali się mistrzami medytacji (często nie mieli pojęcia, o co w medytacji chodzi). Zapewne na bazie tej popularności medytacji wschodniej ten obszar ludzkiego doświadczenia przeniknął do nauki (głównie w Stanach Zjednoczonych) i dzięki otwartości i zaangażowaniu Dalaj Lamy.  Badaniami objęto więc mnichów, którzy przyjeżdżali do USA i poddawali się różnym procedurom laboratoryjnym. Na początku było bardzo trudno badać ludzi pogrążonych w medytacji, ponieważ musieli siedzieć zamknięci w małych, ciemnych, dźwiękoszczelnych pomieszczeniach a do ich głowy przymocowane było dużo ciężkich czujników (elektroencefalografia) albo też leżeć wewnątrz klaustrofobicznego bębna do skanowania magnetycznego, który podczas badania wydawał głośne buczenie. Wraz z doskonaleniem narzędzi badawczych procedury stawały się prostsze i mniej utrudniające medytację mnichom (obecnie encefalograf jest mały i można z nim pojechać łatwo to Tybetu i tam przeprowadzić mało inwazyjne badania).

Głównym celem tych badań było sprawdzenie, czy rzeczywiście mnisi są tak „wspaniali” (szczęśliwi, radośni, otwarci, zdrowi, itd.) a ponadto mają owe tajemnicze zdolności (odporność na ból i stres, umiejętność koncentracji pomimo hałasu, zdolność utrzymywania ciepłoty ciała pomimo mrozu i braku ubrania, zatrzymywanie akcji serca, itd.). Biorąc pod uwagę całą liczbę badań (oczywiście również tych niedokładnych, uproszczonych, ale również rzetelnych i metodologicznie poprawnych) należy stwierdzić, że potwierdzono te zdolności owych mnichów. I tak zaczęła się prawdziwa popularność mindfulness.

Na początku było wiele nieporozumień dotyczących rozumienia tego, o co w tej medytacji chodzi i jakie mechanizmy w niej funkcjonują. Nie rozumiejąc dokładnie uwarunkowań kulturowych różnych technik medytacji a nawet nie znając dobrze technik o typie wschodnim podjęto się jej asymilacji do celów klinicznych (włączano różne elementy technik medytacji np. buddyjska koncentracja na oddechu, elementy hinduistycznej jogi, elementy tańca tai chi podczas chodzenia czy biegania, itd.). Taką konceptualizację uważności najpierw zaadaptowano do potrzeb psychoterapii (Jon Kabat-Zinn – Mindfulness Based Stress Reduction) a w konsekwencji przeniesiono grunt psychologii. Pomimo takich niespójnych działań odkryto na różnych próbkach klinicznych (stres, depresja, rak, nerwice, bóle, ADHD, stres pourazowy, otyłość, zaburzenia osobowości, schizofrenia, Alzhaimer, itd.), że medytacja faktycznie pozytywnie działa.

W dalszej kolejności odkryto, że nie tylko mindfulness działa lecząco i zapobiega wielu chorobom fizycznym czy psychicznym, ale że równie  pozytywnie oddziałuje na dobrostan człowieka  (well-being): poczucie zadowolenia, dynamizm życiowy, poczucie kompetencji, dojrzałość, twórczość, itd. Te odkrycia spowodowały dalszy rozwój badań w próbkach pozaklinicznych (ludzi zdrowych i przynajmniej powierzchownie dobrze funkcjonujących, ale odczuwających, że nie żyją pełnią życia) oraz zainteresowanie szerszej rzeszy ludzi i organizacji.

W związku z tak pozytywnymi efektami pojawiły się pytania: jakie mechanizmy występujące u podstaw stosowanej mieszaniny technik medytacji odgrywają istotną rolę w procesach zdrowienia. Co decyduje o poprawie zdrowia fizycznego, co psychicznego a co dobrostanu? Które z mechanizmów ogrywają istotną rolę, a które nic nie wnoszą? Czy potrzeba stosować wszystkie elementy i techniki medytacji, czy wystarczy tylko jeden podstawowy element? Czy potrzebna – a nawet konieczna – jest akceptacje doktryny buddyjskiej? Czy medytacje chrześcijańskie mają również takie pozytywne oddziaływanie? Czy chrześcijanin może stosować techniki, które wywodzą się z buddyzmu albo innych doktryn religijnych? Czy – w końcu – wszystkie medytacje mają podobne mechanizmy, czy też istotnie się od siebie różnią?